piątek, 23 lipca 2010

Spływ Kajakowy - Słupia Adventure 17-18.07.2010

No i nadszedł dzień w którym zorganizowałem już 5 raz spływ kajakowy dla najbliższych znajomych. Tym razem zrezygnowałem z nudnej Brdy na rzecz bardziej ciekawej i wymagającej rzeki jaką jest Słupia (górny odcinek rzeki). Z tego względy zabrałem najbliższych znajomych którzy już nie raz mieli do czynienia z kajakiem na rzekach i w razie jakichkolwiek upadków, wywrotek nie będą mi "piszczeć" że chcą do domu.

Cała grupa liczyła 7 osób, 5 kajaków.
Migdał z Danielą w dwójce.
Ewa z Marcinem w dwójce.
Ja w jedynce.
Bracki w jedynce.
Mikrus w jedynce.

Z polecenia niedawno poznanego na grupie dyskusyjnej Jarka z Bydgoszczy wybrałem firmę ekajaki w celu zaopatrzenia w sprzęt oraz przewodu ludzi i kajaków.
Spływ był zaplanowany jak zwykle na dwa dni wiosłowania. Pierwszy dzień ok 6 h zaczynając na jezierze koło Sulęczyna i kończąc w elektrowni Struga. Następny dzień ok 4-5 h zaczynając w Strudze i kończąc w Gołębiej Górze.
Nocleg załatwiłem w domku na działce u kierownika elektrowni.


Lot szybowcem - 30.05.2010 - Pruszcz Gdański

Riczi (kolega który który pracował kiedyś w Gratce), zorganizował kolejny raz piknik lotniczy na lotnisku w Pruszczu, w planie były loty szybowcem loty widokowe Wilgą oraz grillowanie do późna na lotnisku.
Więc i jak postanowiłem w tym roku spróbować swoich sił na szybowcu. 

Pogoda piękna, wymarzona na latanie. Do dyspozycji mieliśmy dwa szybowce, Bocian i Puchacz. A że wyciągarka się kolejny raz zepsuła mieliśmy wszystkie loty z wyciąganiem przez samolot.
Kolejka była długa więc czekałem i czekałem... aż w końcu się doczekałem. Spadochron założony więc czas wcisnąć się to tej małej kabiny. Szybkie instrukcje co w awaryjnych sytuacjach pociągnąć a czego nie ruszać.
Zamykamy kabine i czekamy na pociąg samolotu. Start do łagodnych nie należał bo podłoże wyboiste a resorowanie podwozia szybowca słabe.
Ale raz dwa i byliśmy w górze. Powoli się wznosimy i już jesteśmy na wysokości ok 300m, odczepienie liny i szybujemy:) Instruktor z tyłu zapytuje ile ważę... hm więc mówię ponad 100 kg - "uuu no to za długo nie polatamy... ":) no super pomyślałem, dopiero co wystartowaliśmy a on już chce lądować.

U góry piękne widoki, szum wiatru i słońce w oczy, jednak lecąc po prostej tak bez żadnych wariacji człowiek szybko sie przyzwyczaja do wysokości i widoków i jakoś tak super adrenaliny nie ma. Do momentu kiedy gościu zaczął robił zaręty i zejście gwałtowne w dół a nastepnie w górę i znowu w dół - w ten sposób mogłem doświadczyć przeciążeń i dodatnich i ujemnych - super sprawa - wtedy faktycznie ryjek mi sie cieszył Jednak trwało to zdecydowanie dla mnie za krótko:( zeszliśmy przez te manewry z wysokosci i musielismy juz podchodzic do lądowania.
Cały lot trwał może ok 5-6 minut. Wrażenia fajne, widoki piękne ale za dużo adrenaliny jakoś dla mnie nie było... Ale nie wykluczam że kiedyś jeszcze raz spróbuje:)


środa, 21 lipca 2010

Dawno dawno temu - czyli moje początki na ściance..

Wspinaczką zaraził mnie brat, parę lat temu. Sam zawsze chciał spróbować swoich sił w tym sporcie, i tylko jak znalazł ośrodek w Toruniu zaczął tam jeździć i między czasie kompletować swój własny sprzęt. Po jakimś czasie nagadywania mnie bym pojechał z nim zgodziłem się, chodź uważałem że takie kloce jak my ok 100kg to raczej nie nadają się na wspinaczkę, gdzie im mniej się waży tym lepiej i do tego trzeba być dobrze rozciągniętym. Ale co tam. Pojechałem, przeszedłem szybkie szkolenie asekuracyjne u fajnej dziewczyny która tam była instruktorką i rozpocząłem wspinanie. O dziwo po prostszych ścieżkach udawało mi się wejść na samą górą w dodatku w trampkach za 10 zł. Z każdym wejściem bardziej mnie to kręciło i pociągało.
Od razu zaopatrzyłem się w swój sprzęt podstawowy do wspinania i zaczęliśmy jeździć z bratem na początku regularnie. Czasem jak nie mógł Krzysiek ze mną jechać jechałem sam pochodzić sobie po bulderkach i spotkać miłą instruktorkę oczywiście:)
Ścianka w Toruniu nie jest za wysoka, jednak ma dużo ciekawych tras i można długo się na niej uczyć.

Następnie w życie moje przeniosło się do Gdańska i na jakiś czas urwała się moja przygoda z ścianką. Jednak po zadomowieniu i obeznaniu teremu zacząłem chodzić do najwyższej ścianki w 3m która się mieści w Oliwie a nazywa się Elewator. Około 20 m w górę, fajne przewieszki, zwisy, i nawet trasa na zewnątrz budynku.

Poznałem fajny nowych ludzi na ściance i myślałem już o wykupieniu karnetu miesięcznego. Jednak rok temu zdarzył się wypadek przy zjeździe na linie - tyrolkach w Kolibkach i doznałem urazu kolana co skończyło się zabiegiem i pół roczną rekonwalescencją. Do teraz odczuwam ból w kolanie przy wyginaniu nogi i nie wiem czy dam rade jeszcze na ściankę wrócić, jednak jak nie spróbuje to się nie przekonać. Więc w najbliższym czasie wybiorę się by sprawdzić swoje siły.

Poniżej parę zdjęć i filmików z Torunia - praktycznie chyba pierwszy czy drugi raz jak byłem na ściance więc, pokracznie i bez szału:) Ale niestety nie mam zdjęć z etapu jak wchodziłem na Elewator więc ... może następnym razem coś zrobię i dorzucę.

Wyścig Kartingowy z Braciszkiem - Sopot

Piękny letni dzień - wymarzony na przejażdżkę kartingami.
Odwiedziny brata z Tanią i Mała to super okazja by ich wyciągnąc na tor kartingowy w Sopocie.
Anie ja ani brat nie jechaliśmy czymś takim więc szanse są równe, chodz ja troszkę więcej waże.
Na początku przed samym wyścigiem zrobiliśmy wielki błąd - pojechaliśmy się najeść do KFC i jak podczas samej jazdy na torze nic strasznego się nie działo to w powrotnej drodze do domu umieraliśmy a ja w końcu zobaczyłem kolejny raz te same kurczaki:)






wtorek, 20 lipca 2010

Quadowe Kolibki

Przy okazji ja odwiedzili mnie Darek i Monika, wybraliśmy się do Adventure Park Kolibki w Sopocie.
Darek ma swojego quada i już nie raz pocinał nim więc tutaj na torze dużo lepiej sobie radził niż ja. Dla mnie to było praktycznie pierwsze spotkanie z quadem i dosyć wymagającym torem. Na początku dopasowanie kasku, oraz zbroji, następnie szybkie przeszkolenie przez instruktora ci i gdzie jest i jakie są zasady na torze. Na początku mamy jechać takim łatwiejszym a następnie on sam zdecyduje kogo wpuści na ten drugi trudniejszy tor.



Obiad w plenerze kaszubskim

Właśnie wróciłem z trasy po Kaszubach,  bardzo fajna i piękna trasa z wieloma winklami, ciasnymi zakrętami i widokami lasu i wody.
Koniec trasy troszkę zmodyfikowałem i polaciałem na Chemielno, Ręboszewo, Egiertowo, Żukowo.
Zakręty faktycznie jak w bieszczadach, jednak trzeba uważać bo faktycznie gdzie niegdzie nawierzchnia fatalna i wąsko więc można się spotkać z puszką ścinającą z przeciwka.

Miałem nadzieję że generator tęczy w Przodkowie będzie działał jednak widać sołtysowa robiła pranie i było za małe ciśnienie wody by powstała piękna tęcza:)

Yamaha FJR 1300 - Model 2008 - wrażenia z jazdy testowej

Pogoda piękna, ponad 2 h jazdy i na koniec jedzonko na grilu - co więcej trzeba by miło spedzić niedziele:)

Model testowy z roku 2008 z manualna skrzynią biegów.
Dane techniczne:
Pojemnosc: 1300ccm
Moc: 143 KM przy 8000 obr./min
Momennt: 134 Nm przy 7000 obr/min
Waga:283 kg (gotowy do jazdy)

Wyposażenie:
- ABS
- Podgrzewane manetki
- Elektrycznie regulowana wysokość szyby
- Regulowane osłony boczne na nogi
- Regulacja wysokości siedzenia

Kawasaki GTR 1400 - 2010 - Wrażenia z jazdy testowej

Przed chwilą wróciłem z jazdy testowej nowym Kawasaki GTR 1400 model 2010.


poniedziałek, 19 lipca 2010

Pontonem 100km/h po morzu

Ostatnio miałem okazję przepłynąć się wraz z Moniką i Darkiem pontonem z 3 wielkimi silnikami.

Przejażdżka trwała ok 10 minut i niezły jest czad jak gościu zaczyna robić slalomy i ciasne okręgi:)

Fakt że spodziewałem się większych jakiś emocji - adrenaliny, jednak jeśli ktoś nie próbował to polecam dla spędzenia troszkę inaczej czasu niż leżenie na plaży.



niedziela, 18 lipca 2010

Wymarzona podróż do Chorwacji 04-18.07.2009

Kolejne jedno z moich marzeń zostało spełnione. Wyprawa motocyklowa do Chorwacji zakończona. Po króćce postaram się opisać dla potomnych moją wprawę.
Wyjazd zaplanowany na 4 lipca powrót 18 lipca został zrealizowany.


1 dzień
Pobudka 3:00 rano, dokończenie pakowania, szybkie śniadanie i wyjazd na stacje do tankować maszynę i sprawdzić ciśnienie w oponach. Wszystko ok., więc można jechać. W Bydgoszczy spotykam się Dzulą i już od Bydgoszczy lecimy razem. Kierujemy się na Wrocław przejście graniczne w Boboszycach. Polskie udaje nam się, w miare szybko przeskoczyć i już jesteśmy u sąsiadów Czechów. Droga główna na Brno zalana, więc odpalamy GPS i szukamy objazd regionalnymi drogami. Objazd udaję się bez większych problemów chodź czasem przejeżdżaliśmy przez jakieś podwórka normalnych gospodarstw więc trzeba było uważać na goniące burki i wściekłe koguty?. Dojeżdżamy do końca Czech i szukamy noclegu. Rozbijamy się na Auto Kampie koło jeziorka za ok. 30zł. Rozbijamy namiot, odpalamy kuchenkę i pierwszy ciepły posiłek gotujemy (oczywiście Vifon góra).
Szybka kąpiel w jeziorze ? (prychole na korony a my zero ich waluty). 23:00 w kimę.
Przebieg ok. 700km zrobiony ok. 12 godzin na siodle.

Słowacja - Bieszczady - 30.06-12.07.2007

W końcu znalazłem chwile czasu by nabazgrać, co nieco o mojej podróży przez Słowację i Bieszczady.

W podróż wybraliśmy się w dwa bike – ja moją XJ900 S i kolega (dzula) z studiów na swoim GS 500.
Termin wyprawy przypadł na 30 czerwca i planowany powrót na 12-13 lipca.
Główne założenia, które sobie postawiliśmy do zrealizowania:
– odwiedzić moją rodzinę na śląsku
– następnie odwiedziny mojej koleżanki forumowej xj w szpitalu, która ujeżdża motocykle nie od dziś i uległa wypadkowi jakiś czas temu ( oczywiście wymuszenie katamarana).
– pozwiedzanie Bratysławy, ( co niestety się nie wyszło..)
– przejechanie wzdłuż całej Słowacji zaliczając: Niskie Tatry, Dolinę Demanowską, Jaskinie Lodovą i Svobody w Liptowskim Mikulasie, Tatralandia – Aquapark, Tatry Wysokie – Poprat, Słowacki Raj i parę szlaków oraz oczywiście nakręcenie jak najwięcej kilometrów po Słowackich serpentynach.
– ruszenie na polskie Bieszczady
– wejście na Tarnice i jeśli pogoda pozwoli na cos jeszcze
– pokręcenie się po serpentynach + odwiedzenie Soliny
– szczęśliwy powrót do domu

No to tak słowem wstępu...
Wyjechaliśmy w piękną pogodę 30 czerwca ok. 10:30 w kierunku Katowic do mojej rodzinki.