Wesele za nami :) Przez ostatni rok dużo czasu poświęcaliśmy na organizację tego najważniejszego dla nas dnia tak, by wszystko było dograne i pozapinane na ostatni guzik. Czas szybko leci i jesteśmy już po ślubie oraz po podróży poślubnej, którą pokrótce na gorąco chciałbym Wam opisać. Może kogoś zainspirujemy do zwiedzenia miejsc, które odwiedziliśmy, a kilka praktycznych wskazówek ułatwi podróż po pięknej wyspie w Grecji jaką jest Zakynthos.
Blog, na którym znajdują się rzeczy, dzięki którym próbuję poczuć, że żyję.
Tego co przeżyjemy, nikt nigdy nam nie odbierze.
A najbardziej zawsze żałuje się rzeczy, których się nie zrobiło.
Się skacze, się pływa ...
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Latać każdy może. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Latać każdy może. Pokaż wszystkie posty
piątek, 12 lipca 2013
środa, 13 lipca 2011
Niedzielne szybowanie - 10 lipiec 2011 KORNE
Lipcowy weekend roku pańskiego 2011, zapowiadał się bardzo atrakcyjnie. W sobotę zabawa weselna w Kościerzynie na ślubie Dżuli i Gosi, a w niedzielę kolejna okazja poszybowania, tym razem na lotnisku w Korne.
czwartek, 5 sierpnia 2010
Wysokość 4000 m - prędkość 220 km/h - Niebo wzywa... Ziemia ciągnie...
Kolejne moje marzenie zostało spełnione !!!.
Skok z spadochronem z 4000m, szorując głową w dół z prędkością ok. 220km/h i to jeszcze skacząc nad morzem:).
piątek, 23 lipca 2010
Lot szybowcem - 30.05.2010 - Pruszcz Gdański
Riczi (kolega który który pracował kiedyś w Gratce), zorganizował kolejny raz piknik lotniczy na lotnisku w Pruszczu, w planie były loty szybowcem loty widokowe Wilgą oraz grillowanie do późna na lotnisku.
Więc i jak postanowiłem w tym roku spróbować swoich sił na szybowcu.
Pogoda piękna, wymarzona na latanie. Do dyspozycji mieliśmy dwa szybowce, Bocian i Puchacz. A że wyciągarka się kolejny raz zepsuła mieliśmy wszystkie loty z wyciąganiem przez samolot.
Kolejka była długa więc czekałem i czekałem... aż w końcu się doczekałem. Spadochron założony więc czas wcisnąć się to tej małej kabiny. Szybkie instrukcje co w awaryjnych sytuacjach pociągnąć a czego nie ruszać.
Zamykamy kabine i czekamy na pociąg samolotu. Start do łagodnych nie należał bo podłoże wyboiste a resorowanie podwozia szybowca słabe.
Ale raz dwa i byliśmy w górze. Powoli się wznosimy i już jesteśmy na wysokości ok 300m, odczepienie liny i szybujemy:) Instruktor z tyłu zapytuje ile ważę... hm więc mówię ponad 100 kg - "uuu no to za długo nie polatamy... ":) no super pomyślałem, dopiero co wystartowaliśmy a on już chce lądować.
U góry piękne widoki, szum wiatru i słońce w oczy, jednak lecąc po prostej tak bez żadnych wariacji człowiek szybko sie przyzwyczaja do wysokości i widoków i jakoś tak super adrenaliny nie ma. Do momentu kiedy gościu zaczął robił zaręty i zejście gwałtowne w dół a nastepnie w górę i znowu w dół - w ten sposób mogłem doświadczyć przeciążeń i dodatnich i ujemnych - super sprawa - wtedy faktycznie ryjek mi sie cieszył Jednak trwało to zdecydowanie dla mnie za krótko:( zeszliśmy przez te manewry z wysokosci i musielismy juz podchodzic do lądowania.
Subskrybuj:
Posty (Atom)