poniedziałek, 23 maja 2011

Wielka piaskownica czyli spacer po Ruchomych Wydmach - Łeba 2011

Niedzielny poranek, słoneczko świeci grzechem by było siedzieć w domu. Mojej Fujary :) nie widziałem już od dwóch tygodni, więc czas przepalić gary i powciskać się w kaszubskie winkle.

Wyświetl większą mapę


Pomysł na trasę dzień wcześniej podsunęła mi nieświadomie Dagmara mówiąc, że nie była nigdy w Słowińskim Parku Narodowym w Łebie. Postanowiłem zrobić Jej niespodziankę i nie mówiąc gdzie lecimy kazałem spakować się szybko, wziąć jakieś letnie ciuchy na przebranie i punkt 11:00 być ubraną w zbroję motocyklową, gotową do wyjścia.

GPS ustawiony, wszystkie kufry zapięte, muza ustawiona można ruszać.
Wyjechaliśmy z Gdańska kierując się na Kartuzy, Elbląg, Łeba. Ruch umiarkowany więc ładnie się jedzie. Wykluczając odcinek od Elbląga - tam full robót drogowych, wahadła, muldy i wysypany piasek, ale najważniejsze, że słoneczko świeci i nie pada.

Dojechaliśmy na 13:30, zaparkowaliśmy na jedynym parkingu umiejscowionym blisko wejścia do Parku obok dwóch innych motocykli, które okazały się być sprzętami znajomych z M3M Diablicy i Andrzeja.
Krótka rozmowa, która zaowocowała projektem innej ciekawszej drogi powrotnej do Gdańska. Nie marnując czasu przebieramy się koło motocykli w stroje prawie że plażowe, ciuchy motocyklowe chowamy do kufrów i ruszamy w kierunku Wydm.


W portfelu mamy jakieś 50 zł więc myśleliśmy że to spokojnie starczy na wejście do Parku czy wypożyczenie rowerów, zapłatę za parking, w końcu to jakoś nic wielkiego, ani kosztownego przebiegnięcie 5 km po lesie, wdrapanie się na duże babki z piasku i powrót. Jednak okazało się, że nie jest tak pięknie.

Dochodzimy do bramy wejściowej, z boku wylatuje bileterka, która prosi nas o 12zł czyli po 6zł za osobę - w praktyce udało się wejść za 2 zł:)
Dalej idziemy do wypożyczalni rowerów, ponieważ czas mieliśmy troszkę ograniczony, więc chcieliśmy podjechać na wydmy czymś niż drałować w klapakach przez kolejne dwie godziny.
Wypożyczenie roweru na godzinę = 10 zł, czyli biorąc dwa rowery mamy 20zł na godzinę.
Szybka kalkulacja czasowa i kwotowa wychodzi nam, że odpuszczamy sobie i idziemy do tych wagoników.
Tam się okazuje, że do Wyrzutni Rakiet czyli ok 3,5 km 12 zł za osobę i później ok 2,5 km z buta.
Nie kombinujemy, tylko wsiadamy.


 
Trasa po jakimś czasie robi się monotonna, po prawej las, po lewej las, a przed nami jakieś emerytki z Niemiec szprechające.

Wysiedliśmy przy wyrzutni i kolejne 2,5 km robimy sobie spacerku, spotykając po drodze BOA dusiciela, który miał jednak ok 2 miesięcy:)






Wszechstronne zmutowane komary nie pozwalają się zatrzymać na zrobienie zdjęć więc prawie że biegiem wchodzimy na teren wydm.



Plenery rodem z "Pustyni i Puszczy", wielka piaskownica z pięknymi widokami.
Wdrapujemy się na najwyższą z wydm i napawamy się widokiem oczywiście pstrykając setki zdjęć:)



Na górze szybka inwentaryzacja pozostałego kapitału i okazuje się, że mamy zapomniane zaskórniaki, które starczają na powrót i nawet coś do wszamania.


Idziemy więc sobie z powrotem 2,5 km spacerku do wyrzutni, gdzie wcinamy pyszny chodź nie pierwszej młodości chlebek ze smalcem i skwarkami. Biegając w miejscu czekamy na jakaś kolejkę, która by nas dowiozła do parkingu. Wychodzimy na ulice, coś jedzie, wystawiam kciuka i łapię ją na stopa - za którego oczywiście później trzeba było zapłacić kolejne 24zł.

Motocykl stoi:) więc przebieramy się z powrotem w zbroję i ruszamy w trasę powrotną zaplanowaną na podstawie propozycji Diablicy. Więc kierujemy się na Wejherowo - Gdynia - Gdańsk. Po drodze przejeżdżamy przez piękne winkle w lesie, pola rzepaku i liczne wiatraki. Trasa naprawdę piękna na motocykl a przy takiej pogodzie to czysta przyjemność.

Nim się obejrzeliśmy, jesteśmy na obwodnicy trójmiasta i lecimy już w kierunku Gdańska. Zaprowadzamy motocykl do garażu a sami udajemy się na balkonik, by skonsumować zimne piwko, które leżakowało kilka miesięcy:)

Podsumowując, piękny dzionek, nakręcone ok 250km, mordki opalone, małe rozczarowanie w postaci wszechobecnej ręki chytrego kapitalisty i największy brak przedmiotowy w postaci spreju na komary:) Tak czy inaczej super trasa, którą gorąco polecam, szczególnie tą, którą wracaliśmy.

ALBUM ZDJĘĆ